poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Podróż

Moja tu podróż tego roku nie odbywała się bez przygód: w Warszawie lało, i loty były zawieszone. Po dwugodzinnym oczekiwaniu loty wznowiono, lecz firma "LOT", z korzystania z usług której stanowczo odradzam, postanowiła mój samolot do Genewy odwołać całkowicie. Nikogo nie interesowało, że mam swoje plany i terminy i nie wybieram się do lasu na grzyby, ani do Niemiec na szparagi. Mogłem albo sobie polecieć innego dnia, albo z przesiadkami, albo wcale, itp. Nikogo też nie obchodziło, że musiałem przybyć na lotnisko o 5 rano, a potem dyżurować niczym kloszard po wystaniu ogromnej kolejki zawiedzionych pasażerów, którzy musieli zmieniać sobie rezerwację, kalkulując na palcach, dokąd i o której trafią.

Ostatecznie trafiłem do St-Maurice 15 minut przed rozpoczęciem kolacji inauguracyjnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz