piątek, 19 sierpnia 2011

II etap (2)

Podaję opisy wykonań kandydatów w kolejności ich występu.


Kandydat nr 3 wykazał się młodą werwą i jednocześnie mniejszym doświadczeniem konkursowym, które nie pozwoliło mu wykazać się dojrzałością interpretacji. W Fantazji i fudze g-moll BWV 542 powstały dosadne błędy już na początku Fantazji; raziło też nadmiernie szybkie przejście z forte na piano. Brak kopulacji pedałowej stworzył przykry efekt oderwania nisko brzmiącego pedału od reszty, co uwypukliło się w ostatnim solowym pasażu pedałowym. Nie było również oczekiwanego przeze mnie choćby najmniejszego rubato w tej bądź-co-bądź fantazyjnej muzyce. Przyjemnie zwróciła na siebie uwagę odwaga wykonawcy zakończyć fantazję akordem G-dur, jak to ma miejsce w nutach, lecz nie w praktyce koncertowej.
Fuga niestety zagrana została bardzo mechanicznie, bez żadnych uwypukleń czy akcentów ważniejszych miejsc. Toucher pozostawiało wiele do życzenia, gdyż nie było zróżnicowane. Wykonawca nie zmieniał manuałów w fudze, co doprowadziło, przy brakach w toucher, do kompletnej monotonii. Brzmienie pedału raziło oderwaniem od reszty faktury, gdyż i tu nie zostało użyte połączenie pedałowe z manuałem.

W Sonacie d-moll część pierwsza, sama w sobie dość spokojna i liryczna, na tyle przerosła samą siebie, że część druga, jeszcze bardziej spokojna, liryczna i słodka, okazała się faktycznie zbędna. Może na początku serwować jednak trochę mniej liryki i uczuciowości? Ogólnie sonata wypadła całkiem przyzwoicie. Niestety (albo "niestety"), nie wystarczyło tego, by przejść do finału, jak to się później okazało.

Kandydat nr 10 dostał do wykonania najtrudniejsze bodajże dzieło Bacha - Preludium i fugę Es-dur BWV 552. Poradził z nim całkiem przyzwoicie, choć moje oczekiwania w tym utworze ciężko zadowolić. Zawsze znajdzie się coś, co można było zrobić lepiej. Tak samo było i tutaj: ciągłe szesnastki stały się przed repryzą zupełnie już monotonne i nudne. Zabrakło zróżnicowania dotyku, podkreślenia szczególnie ważnych miejsc kosztem mniej ważnych, przejściowych.
Fuga zadowoliła mnie jeszcze mniej: cała została wykonana na pleno bez dodania w międzyczasie choćby jednego głosu. Takowe labialne pleno z Bombardą 16' w pedale było w ciągu całej potrójnej fugi. Zatem pierwszą fugę wykonawca zagrał w przesadnie szybkim tempie, co raz, że uniemożliwiło lubowanie się wyszukaną, piękną harmonią, to jeszcze banalnie uniemożliwiło zagranie pierwszej fugi po prostu... czysto. Kto by mógł pomyśleć, że zdarzą się w niej dosadne tekstowe błędy?
Drugą fugę wykonawca starannie wyprowadził tempowo (pewnie wg jakiegoś algorytmu matematycznego) z pierwszej fugi, w związku z czym zabrzmiała ona prawie dwukrotnie wolniej od tempa, które nadaję tej fudze ja osobiście. Było nudnawo. Za to - o cud! - kandydat wykonał tę fugę na drugim manuale.
Trzecia fuga zabrzmiała w tym samym tempie, co i druga. Dopiero pojąłem, że tempo tak drugiej, jak i pierwszej fugi było starannie dopasowane do właściwego tempa trzeciej. Szkoda jednak, że wykonawca najpierw zepsuł dwie trzecie dzieła, po to, by porządnie zagrać pozostałą 1/3. Nie warto było.

Sonata e-moll zabrzmiała przyzwoicie, z wyjątkiem strasznie brzydkiej rejestracji w I części, gdzie zupełnie zaniedbano lewą rękę. W momencie, gdy biedna zostawała sama, tworzyła się straszna dziura brzmieniowa. Pozostałe części, pomimo drobnych uwag, wypadły całkiem korzystnie.

Kandydat nr 11 zagrał Preludium i fugę C-dur BWV 547, które bardzo mu się udało. Preludium zarejestrowano na 16-stopowym pleno, lecz w pedale z języków dano tylko Trompet 8'. Tempo było żwawe, ciekawe; wszystkie harmoniczne szczegóły pokazano i wysmakowano.
Fuga - przez dłuższy czas manualiter - zarejestrowana została z manuałową Bombardą 16'. Efekt był całkiem fajny, zaś manuałowa fuga zabrzmiała bardziej majestatycznie, niż niejedna pedałowa. Być może odbyło się to kosztem jakiegoś dynamizmu, ale co tam - było fajnie! Natomiast osobiście bym nie grał tej fugi z Bombardą 16', jeżeli nie mam głosów 32-stopowych w pedale, gdyż w momencie, aż wreszcie wejdzie pedał z tematem w powiększeniu, nie ma on już w zanadrzu głosów, które definitywnie wydzieliły by go na tle dotychczasowego manualiter. I cały efekt przepada.
Zakończenie fugi było takie, jakie rzadko się słyszy: bez żadnego zwolnienia i najmniejszej choćby fermaty: ostatni akord trwał dokładnie ósemkę, jak Bach był chciał.

Sonatę C-dur grałem osiem lat temu na tychże organach, na tymże konkursie. Więc miałem niezłe déjà vu.
Sonata wypadła pięknie. W I części na długich nutach wykonawca dodawał tryle, których ja tam nie widzę. Ale nie brzmiało to źle, a już co najmniej wykonawca miał prawo do takiego rozwiązania. II część zabrzmiała bardzo ładnie; III - również, choć ogólnie jej radosny nastrój wymaga, wg mnie, więcej dźwięku, czyli większej liczby głosów. Ale, jak już pisałem, na tych organach nie można użyć wszystkiego, czego się tylko chce, więc przyjąłem tę cichszą, niż bym chciał, rejestrację bez żadnego problemu.

Kolejne déjà vu przeżyłem już za chwilę, gdy Kandydat nr 14 zaczął Preludium i fugę e-moll BWV 548. Pamiętam, ile w swoim czasie namęczyłem się z rejestracją tego utworu na tych organach - a to ze względu na brak pryncypałowego plena w Schwellwerku (bo to jednak nie pozytyw...), a to w związku z francuskim romantycznym intonowaniem języków, które sprawiło, że całkiem ciche brzmienie języków w górnej części pedału zamienia się w prawdziwy ryk na dole, a kilka takich miejsc w Preludium - z dłuższą nutą pedałową - się znajdzie.

Wykonawca zastosował zbliżoną do mojej rejestrację (moje wykonanie konkursowe można posłuchać tutaj) opartą na 16' pleno i Bombardzie 16' w pedale. Ale wykonanie nie było idealne: tempo czasem się chwiało; środkowe głosy były mało selektywne, a bardziej kaszowate... "Refreny" i "kuplety" brzmiały jednakowo [bez]emocjonalnie ze względu na słabe zróżnicowanie toucher.
Fuga po rozpoczęciu się drugiej, szesnastkowej części, przeniesiona została na II manuał. Super - też tak robię. Jednak została na nim znacznie dłużej, niż u mnie - aż do pojawienia się fis-moll, gdy nagle ciche, fletowe brzmienie przerwane zostało drastyczną gamą na wielkim pleno. Zupełnie nie pasowało to do całości: ciężko było zrozumieć, co skłoniło wykonawcę do powrotu na Hauptwerk akurat w tym miejscu.

Wykonawca grał Bacha z wydania Peters, i to muszę mu zarzucić. Nie, żebym za idola miał Baerenreitera, ale w naszych czasach nie wiedzieć, co proponuje Neue Bach Ausgabe, i jechać z tym brakiem wiedzy na konkurs, jest po prostu karygodne. Wykonywany utwór w tych dwóch wydaniach różni się bardzo istotnymi szczegółami.

Jako drugi utwór wykonawca miał Sonatę G-dur, najtrudniejszą z sześciu sonat triowych Bacha. Wykonana została praktycznie bez zarzutu (to ciekawe, ale sonaty triowe jakoś o wiele rzadziej są na konkursach "psute", niż inne, niby łatwiejsze utwory Bacha). Bardzo mi się podobała wyważona rejestracja I części, gdzie prawa ręka - na II manuale - miała połączenie 8'+2'; lewa ręka - na I man. - pryncypał 8' i oktawę 4', a pedał - pryncypały 16', 8' i 4'. Brzmiało fantastycznie: bardzo zróżnicowanie i selektywnie, dobrze zbilansowanie, - lecz krajem oka widziałem, że ktoś z kolegów jurorów skrzywił się reagując właśnie na "zupełnie niewłaściwie" dobraną rejestrację.

Niestety, "bardzo ładna sonata i zupełnie zepsuty e-moll".

Kandydat nr 17 wypadł bardzo niekorzystnie. W Sonacie d-moll naprawdę dobra była tylko III część; w pozostałych były różnego typu problemy - od nieudanej rejestracji do nadmiernej mechaniczności gry.
Jako Preludium i fugę wykonawca zagrał a-moll BWV 543 - typowy szlagier, grywany z nieprzemijającym powodzeniem nawet przez mniej uzdolnionych organistów. Tymczasem jednak powodzenie odmówiło posłuszeństwa, bo i taka produkcja nie może się chyba podobać. Głupi tekstowy błąd był już na samym początku; potem niesamowicie mechanistyczny pasaż i niefortunna rejestracja, czyli Trompet 8' w pedale (albo obój 8' z II manuału), który zupełnie nie nadążał za głosami labialnymi, co sprawiało, że pasaż pedałowy brzmiał niesamowicie komicznie. Dochodziła do tego całkowita obojętność artykulacyjna w rękach i sztywnie wytrzymane od początku do końca preludium całkowicie zagonione tempo.
Fuga od razu zapowiedziała dalsze niemiłe niespodzianki: w rejestracji użyto Trąbki 8' i połączenia manuałowego, które za chiny nie chciało działać precyzyjnie. Czemu miała służyć taka rejestracja? Wywaleniu z konkursu? No to cel został osiągnięty. Fuga bowiem brzmiała jak istne "Caprice sur les Grands Jeux" Clérambaulta, mimo że absolutnie nim nie jest. Sztywne, mechaniczne tempo i kasza artykulacyjna uzupełniły panoramę zjawiska.

Od tego momentu kolegom jurorom poprawił się humor, i posypały się różnego rodzaju mniej czy bardziej smaczne cytaty i powiedzonka, wzbudzające powszechny śmiech. A propos nru 17 powiedziano, iż "Bach został właśnie pogrzebany po raz drugi" oraz że ma miejsce "nadmiar techniki, lecz brak muzyki". A do tego, że "muzyka Bacha stwarza nieograniczone wprost możliwości jej zepsucia". Co więcej, "jedynym pozytywnym momentem w występie tego kandydata w I etapie było to, że jego następca [nr 18] nie przyszedł". Pytanie tylko, kto wylosował tego kandydata do II etapu??? Z całą pewnością nie ja.

Kandydat nr 19 wypadł całkiem przyzwoicie, mimo iż wobec "mojego" e-molla BWV 548 miałem pewne zastrzeżenia. Uderzył mnie m.in. całkowity brak zmian manuałów, co wymusiło m.in. na fudze ciągłe granie na ośmiostopowym pleno z brzydką Trąbką 8' w pedale - i to wobec 16' plena i Bombardy 16' w preludium! Od razu siadł cały dynamizm i dramatyzm, a nieco później - przed repryzą fugi - również i tempo.

Sonata G-dur wyróżniała się niedopasowaniem obranych temp do wymogów kompozytora, czyli p. Bacha: nader umiarkowane tempo I części miało symbolizować wymagane vivace; lento w środkowej części było całkiem żwawe (przynajmniej, nie nudne); finałowe alla breve (2/2) było jeszcze bardziej umiarkowane, niż tempo I części. Mimo to, Sonata brzmiała dość fajnie, schludnie i czysto.

Kandydat nr 7 - faworyt I etapu - zaprezentował się bardzo godnie. Mimo dość licznych błędów tekstowych, jego Bach był bardzo ciekawy - taki, jakiego każdy juror czy prowadzący kurs mistrzowski mógłby sobie zażyczyć. Ponownie zabrzmiała Fantazja i fuga g-moll BWV 542. W samej fantazji oczekiwałbym, dziwnie to mówić, jakiegoś... większego poczucia genialności. Tę muzykę należy grać w sposób szczególny, bo ona jest naprawdę genialna, a poza tym unikatowa. Tymczasem zabrzmiała nieco "codziennie" i przejściowo, zamiast nas zachwycić, przygwoździć do miejsca, zmusić do zastanowienia się nad czymś.
Fuga natomiast była świetna. 8' pleno z Trompetem 8' w pedale. Wszystko zostało pokazane agogicznie, wszystkie smaczne szczegóły uwypuklone, progresje zróżnicowane, lokalne kulminacje podkreślone i poszeregowane wg hierarchii ważności. Było bardzo ciekawie to słuchać. Obeszło się bez przejścia na pozytyw i dodawania czegokolwiek na końcu. Jeżeli uznano to za "wymóg konkursu", to niepotrzebnie, nikt by kandydatowi niczego złego nie zarzucił, gdyby zechciał dodać 16' i / lub Puzon na końcu. Konkurs bowiem to ocenianie występu koncertowego, a nie szkolnego.

Po raz jedyny dzisiaj wykonano Sonatę c-moll, w której absolutnie nie było do czego się przyczepić. Może tylko do tego, że w I części, realizując długi tryl na zmieniających się nutach, wykonawca każdą nową nutę uposażył we własny tryl, zakończony przed rozpoczęciem kolejnej nuty. Bach jednak - i widać to wyraźnie w nutach - zanotował nie 4 osobne tryle nad czterema kolejnymi nutami, tylko jeden, wspólny.

Kandydat nr 7 kreuje się powoli na najlepszego uczestnika konkursu.
Komentarz jury: "Bach nie grał tak dobrze, jak kandydat nr 7" :)

To ten sam kandydat, u którego było "125% zawartości Bacha w Bachu". Chodziło, oczywiście, o aluzję na temat wędlin wysokowydajnych z ich śladową zawartością mięsa.

Ostatni kandydat nr 6 zaprezentował okropną, mechaniczną grę, pozbawioną skrupułów i szczegółów. Nie powiem, momentami brzmiało to... dynamicznie. Tak np. zostało wykonane Preludium i fuga a-moll, BWV 543 - i ono mogło się podobać, zmierzało bowiem nieuchronnie ku końcowi. Jednak Sonata C-dur, która nastała w ślad za nim, pokazała, że ów "dynamizm" - to nie świadomy zabieg w jednym konkretnym utworze, tylko styl grania, kiedy nie zwraca się uwagi oprócz techniki na nic innego. Było po prostu mechanicznie, mało indywidualnie i nieciekawie, przy czym w wolnej części wyszły na jaw ogromne problemy z artykulacją (a dokładniej, z jej brakiem), gdzie wszystko, co nie skacze i nie podąża do przodu, jest grane jednym banalnym legato. Finał był ekstremalnie szybki, gdyż kandydat z pewnością miał zamiar pokonać jury tempem i techniką. Nie pokonał.

Komentarze jury: "Play machine" oraz - uwaga!!! rasistowskie - "Hello, yellow!".

No i wreszcie udaliśmy się na obrady.


Wyniki II etapu

(Przynależność kandydatów do poszczególnych krajów - patrz tutaj)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz